Kamień milowy, Kometa C/1995 O1 Hale'a-Boppa - Włoszczowa - 27.03.1997
Kometa została odkryta w 1995 roku, niezależnie przez astronoma i astroamatora, tradycyjnie od nazwisk których wzięła swoją nazwę. W 1997 roku, niemal 2 lata po odkryciu, przechodząc przez peryhelium (położony najbliżej Słońca punkt orbity), kometa spełniła nieskrywane nadzieje astronomów i stała się na tyle jasna by móc ją okrzyknąć "wielką kometą stulecia" - z gwiazd na niebie, od komety jaśniejszy był już tylko Syriusz. Kometa posiadała dwa wyraźnie widoczne warkocze: pyłowy zółty i gazowy koloru niebieskiego. Była widoczna gołym okiem w sumie przez ok. 8 miesięcy i była pierwszą kometą, która została dość dobrze zbadana oraz sfotografowana zarówno przez zawodowców jak i amatorów.
Co prawda Kometa Hale'a-Boppa była moją drugą w życiu kometą, którą miałem przyjemnośc obserwować po Komecie Hyakutake z 1996 roku. Jednak moja przygoda z astrofotografią wzięła swój początek dokładnie od tej sesji, wykonanej gdzieś na przełomie marca i kwietnia 1997 roku. Sądząc po położeniu komety na tle gwiazd Andromedy wynika, iż był to dokładnie 27 dzień marca 1997 roku. Miałem wówczas szczątkowe pojęcie o astrofotografii a jedynym detektorem, którym wtedy dysponowałem był skromny aparat analogowy marki FED-2 i nic poza tym.
Pomysł na wykonanie sesji zrodził się chyba dokładnie w tym samym dniu. W założeniach, zdjęcia miałem wykonać z nieruchomej platformy / statywu z czasem naświetlania, ok. 2 do 5 min. Nie posiadałem wtedy ani stabilnego statywu AZ, który zastąpiła zwykła rozkładana drabina domowa z szeroką platformą u góry, którą można było ustawić pod odpowiednim kątem, ani wężyka spustowego, który miał zadanie przytrzymywać spust migawki dla dłuższego naświetlania, zastąpionego ostatecznie przez sprężynę i gumkę do weka :-).
Z dzisiejszej perspektywy zdjęcia, które wtedy bardzo cieszyły, dziś mogą wydawać się bardzo mizernie. I w gruncie rzeczy takie są. Czasy naświetlania były trochę zbyt długie a niedoskonałość platformy zapewne przez mój mało przemyślany i delikatny sposób zakrywania obiektywu aparatu na koniec każdego zdjęcia, widać wyrażnie na poruszonych gwiazdach.